Co widać a czego nie widać

Ciężka praca i poświęcenie by osiągnąć sukces
Jest taka książka napisana przez Bastiata – „Co widać i czego nie widać”. Jej tematyka jest jednak zupełnie różna od tego, o czym będę pisał. Skupię się mianowicie na sukcesie. Definiujemy go na różne sposoby. Zazwyczaj z sukcesem kojarzą nam się spore pieniądze, nowe samochody i wielkie domy. Dlaczego? Bo to widać. Łatwo możemy wtedy „wyłowić” z tłumu ludzi sukcesu. O tym, czy jest to miarodajna metoda, napiszę innym razem.

Nikt jednak nie zastanawia się, jak ktoś osiągnął taki stan. Co ten człowiek zrobił i jaką ścieżkę przeszedł? Bardzo łatwo natomiast przychodzą stwierdzenia typu „udało mu się”, „ten to ma farta”, „taki to pożyje”. Wydaje mi się, że sporo osób nie dopuszcza do siebie myśli, że ponadprzeciętny majątek osiągnąć można bez konieczności grania w Lotto lub dziedziczenia. Post-PRL-owskie nastawienie od razu podsuwa słynne „na pewno ukradł”, a przedsiębiorca z zasady był „tym złym”. Jeszcze łatwiej przychodzi ocenianie kobiet w super samochodach – „znalazła sobie bogacza”, „jest z nim dla kasy” i inne podobne. Mało osób zauważa, że jest sporo kobiet, które posiadają własne firmy i siedzą w radach nadzorczych nie ze względu na parytet.

Czy sukces jest łatwy?

Wracając do tematu, widać sukces, ale nie widać pracy, jaka została włożona, aby ten sukces osiągnąć. Na przykładzie przedsiębiorców zastanówmy się, jak długo rozwijali firmę, czy pracowali po 8 godzin dziennie jak etatowcy? Czy poświęcali weekendy, spotkania ze znajomymi lub wyjazdy wakacyjne, by rozwinąć biznes? Ile nocy zarwali, by wszystko działało tak jak powinno? To, że dzisiaj niektórzy z nich mogą pracować krócej niż się przyjęło, wynika wyłącznie z wcześniejszego poświęcenia – czasu, pieniędzy, znajomych, a nawet rodziny – o tym nikt nie mówi, tego nie widać.

Spójrzmy na sportowców: Kubica, Małysz, Lewandowski, Radwańska – czy sukces spadł im z nieba? Czy urodzili się z umiejętnościami, za które sponsorzy płacą miliony? Nie sądzę. Ile lat spędzili na treningach? Czy poświęcali czas wolny na szlifowanie umiejętności? W końcu – argument trafiający do młodszych – ile imprez ominęli? Widać puchary i trofea, ale nie widać poświęconego czasu, czasami dzieciństwa. Jak szybko zapominamy o medalistach lub mamy pretensje, gdy faworyt przegra turniej – a zdarzy się to prędzej czy później.

Michał Szafrański, autor książki „Finansowy Ninja”, powiedział, że na sukces pracował ponad 5 lat, czyli odkąd założył bloga. Osoba postronna może powiedzieć: „ale fart, napisał książkę i tyle zarobił – szczęściarz”. Ale czy ktoś zastanowił się jak długo siedział nad tym, żeby zbudować sobie bazę potencjalnych klientów? Jak długo publikował przydatne artykuły, nie pobierając żadnych opłat? Jak długo dostarczał darmowe treści, które były interesujące dla tysięcy czytelników? Ile osób skorzystało z jego rad, zanim dowiedziało się o książce? Widać sukces finansowy, ale nie widać trudu włożonego przez długie lata.

Dorzucę coś od siebie

Własny biznes rozwijałem, pracując równolegle dla firmy w Hiszpanii. O godzinie 17 zamykałem projekt pracodawcy i otwierałem swój. Była to praca po pracy. Ponad 3 lata siedzenia wieczorami i w nocy, bardzo często w weekendy – dopiero po tym czasie byłem w stanie utrzymać się z własnej firmy. Dzisiaj większość spraw mogę załatwić, gdy inni są w pracy, unikając kolejek w sklepach, bankach czy urzędach i korków na drogach. Nie widać natomiast nieprzespanych nocy i poświęconego wcześniej czasu.

Spójrzmy dalej – siłownia, fitness i… chudnięcie. To dotyczy wielu z nas. Wykupienie karnetu to nic w porównaniu z systematyczną pracą i poświęceniem. Widzimy efekty, czyli zrzucone kilogramy i lepszą kondycję, ale nie zastanawiamy się, ile wyrzeczeń i poświęceń kosztowały. Ile czasu ktoś spędził na sali ćwiczeń, jaką dietę stosował i odmawiał sobie różnego rodzaju przyjemności.

Niedawno gościem Kamila Cebulskiego był Robertem Bruneika. Opowiadał, jaką drogę przeszedł do momentu, w którym jest rozpoznawany nie tylko w kraju, ale i zagranicą. „Kiedy inni chodzili się bawić, ja szedłem na siłownię” – ale kto o tym pamięta… Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na ten temat, posłuchaj hardkorowego wywiadu.

Czy oglądałeś film „Whipslash”, pokazujący, ile wysiłku włożył student muzyki w naukę, zanim został docenionym perkusistą? Zapytasz, co ten chłopak poświęcił? Zrezygnował z życia towarzyskiego do tego stopnia, że porzucił dziewczynę. Ćwiczył tak długo i intensywnie, że poranił sobie dłonie, a z wyczerpania spowodował wypadek samochodowy.

Polecam biografię Tadeusza Witkowicza, który wyjechał z Polski do Kanady, a potem do USA. Przeczytaj „Od nędzy do pieniędzy” i dowiedz się jak wyglądała jego droga do sukcesu, jaki trud włożył by stać się multi-milionerem.

Czas na wnioski

Po pierwsze i chyba najważniejsze – aby osiągnąć sukces, trzeba się poświęcić. To wie chyba każdy przedsiębiorca. A jak to jest u Ciebie? Pomyśl teraz, ile czasu spędziłeś na budowaniu swojej pozycji. To, co robisz i gdzie jesteś, wynika z wykonanej pracy oraz budowania relacji. A teraz zastanów się, czy czasem nie przychodzi Ci zbyt łatwo ocenianie innych? Gdy przyjdzie Ci na myśl określenie „ale farciarz”, pomyśl, jakbyś się czuł, gdyby po odniesieniu sukcesu ktoś skwitował Twój trud i pracę szybkim „udało Ci się”. Pozostawiam to do przemyślenia…

Wybór należy do Ciebie
Wybór należy do Ciebie