Jest taka książka napisana przez Bastiata – „Co widać i czego nie widać”. Jej tematyka jest jednak zupełnie różna od tego, o czym będę pisał. Skupię się mianowicie na sukcesie. Definiujemy go na różne sposoby. Zazwyczaj z sukcesem kojarzą nam się spore pieniądze, nowe samochody i wielkie domy. Dlaczego? Bo to widać. Łatwo możemy wtedy „wyłowić” z tłumu ludzi sukcesu. O tym, czy jest to miarodajna metoda, napiszę innym razem.
Nikt jednak nie zastanawia się, jak ktoś osiągnął taki stan. Co ten człowiek zrobił i jaką ścieżkę przeszedł? Bardzo łatwo natomiast przychodzą stwierdzenia typu „udało mu się”, „ten to ma farta”, „taki to pożyje”. Wydaje mi się, że sporo osób nie dopuszcza do siebie myśli, że ponadprzeciętny majątek osiągnąć można bez konieczności grania w Lotto lub dziedziczenia. Post-PRL-owskie nastawienie od razu podsuwa słynne „na pewno ukradł”, a przedsiębiorca z zasady był „tym złym”. Jeszcze łatwiej przychodzi ocenianie kobiet w super samochodach – „znalazła sobie bogacza”, „jest z nim dla kasy” i inne podobne. Mało osób zauważa, że jest sporo kobiet, które posiadają własne firmy i siedzą w radach nadzorczych nie ze względu na parytet.
Spójrzmy na sportowców: Kubica, Małysz, Lewandowski, Radwańska – czy sukces spadł im z nieba? Czy urodzili się z umiejętnościami, za które sponsorzy płacą miliony? Nie sądzę. Ile lat spędzili na treningach? Czy poświęcali czas wolny na szlifowanie umiejętności? W końcu – argument trafiający do młodszych – ile imprez ominęli? Widać puchary i trofea, ale nie widać poświęconego czasu, czasami dzieciństwa. Jak szybko zapominamy o medalistach lub mamy pretensje, gdy faworyt przegra turniej – a zdarzy się to prędzej czy później.
Michał Szafrański, autor książki „Finansowy Ninja”, powiedział, że na sukces pracował ponad 5 lat, czyli odkąd założył bloga. Osoba postronna może powiedzieć: „ale fart, napisał książkę i tyle zarobił – szczęściarz”. Ale czy ktoś zastanowił się jak długo siedział nad tym, żeby zbudować sobie bazę potencjalnych klientów? Jak długo publikował przydatne artykuły, nie pobierając żadnych opłat? Jak długo dostarczał darmowe treści, które były interesujące dla tysięcy czytelników? Ile osób skorzystało z jego rad, zanim dowiedziało się o książce? Widać sukces finansowy, ale nie widać trudu włożonego przez długie lata.Dorzucę coś od siebie
Własny biznes rozwijałem, pracując równolegle dla firmy w Hiszpanii. O godzinie 17 zamykałem projekt pracodawcy i otwierałem swój. Była to praca po pracy. Ponad 3 lata siedzenia wieczorami i w nocy, bardzo często w weekendy – dopiero po tym czasie byłem w stanie utrzymać się z własnej firmy. Dzisiaj większość spraw mogę załatwić, gdy inni są w pracy, unikając kolejek w sklepach, bankach czy urzędach i korków na drogach. Nie widać natomiast nieprzespanych nocy i poświęconego wcześniej czasu.
Nikt jednak nie zastanawia się, jak ktoś osiągnął taki stan. Co ten człowiek zrobił i jaką ścieżkę przeszedł? Bardzo łatwo natomiast przychodzą stwierdzenia typu „udało mu się”, „ten to ma farta”, „taki to pożyje”. Wydaje mi się, że sporo osób nie dopuszcza do siebie myśli, że ponadprzeciętny majątek osiągnąć można bez konieczności grania w Lotto lub dziedziczenia. Post-PRL-owskie nastawienie od razu podsuwa słynne „na pewno ukradł”, a przedsiębiorca z zasady był „tym złym”. Jeszcze łatwiej przychodzi ocenianie kobiet w super samochodach – „znalazła sobie bogacza”, „jest z nim dla kasy” i inne podobne. Mało osób zauważa, że jest sporo kobiet, które posiadają własne firmy i siedzą w radach nadzorczych nie ze względu na parytet.
Czy sukces jest łatwy?
Wracając do tematu, widać sukces, ale nie widać pracy, jaka została włożona, aby ten sukces osiągnąć. Na przykładzie przedsiębiorców zastanówmy się, jak długo rozwijali firmę, czy pracowali po 8 godzin dziennie jak etatowcy? Czy poświęcali weekendy, spotkania ze znajomymi lub wyjazdy wakacyjne, by rozwinąć biznes? Ile nocy zarwali, by wszystko działało tak jak powinno? To, że dzisiaj niektórzy z nich mogą pracować krócej niż się przyjęło, wynika wyłącznie z wcześniejszego poświęcenia – czasu, pieniędzy, znajomych, a nawet rodziny – o tym nikt nie mówi, tego nie widać.Spójrzmy na sportowców: Kubica, Małysz, Lewandowski, Radwańska – czy sukces spadł im z nieba? Czy urodzili się z umiejętnościami, za które sponsorzy płacą miliony? Nie sądzę. Ile lat spędzili na treningach? Czy poświęcali czas wolny na szlifowanie umiejętności? W końcu – argument trafiający do młodszych – ile imprez ominęli? Widać puchary i trofea, ale nie widać poświęconego czasu, czasami dzieciństwa. Jak szybko zapominamy o medalistach lub mamy pretensje, gdy faworyt przegra turniej – a zdarzy się to prędzej czy później.
Michał Szafrański, autor książki „Finansowy Ninja”, powiedział, że na sukces pracował ponad 5 lat, czyli odkąd założył bloga. Osoba postronna może powiedzieć: „ale fart, napisał książkę i tyle zarobił – szczęściarz”. Ale czy ktoś zastanowił się jak długo siedział nad tym, żeby zbudować sobie bazę potencjalnych klientów? Jak długo publikował przydatne artykuły, nie pobierając żadnych opłat? Jak długo dostarczał darmowe treści, które były interesujące dla tysięcy czytelników? Ile osób skorzystało z jego rad, zanim dowiedziało się o książce? Widać sukces finansowy, ale nie widać trudu włożonego przez długie lata.